" Chciałabym spędzić z nim resztę mojego życia.
Nawet jeśli miałbym żyć tylko kwadrans... "
Czy mogłabym tak nagle przestać go kochać ? Odejść i zapomnieć o jego chłopięcej twarzy i szerokim uśmiechu ? Zostawić zdesperowanego i zdezorientowanego ze wszystkimi problemami ? Nie, nie mogłabym. Wręcz nie chciałabym. Ten chłopak o czekoladowy oczach jest moim światem, marzeniem, pragnieniem...
Skąd więc mojemu najlepszemu przyjacielowi przyszedł do głowy tak... absurdalny pomysł ? Jak on wyobraża sobie przyszłość ? Jak wyobraża sobie życie bez najukochańszej osoby ? Tak, to prawda, że czasem mam chwilę zwątpienia. To prawda, że czasem śnie, że znikam. Że pakuje walizki, że wychodzę na długie spacery i marze o wolności. Dzieje się tak jednak tylko gdy ON źle mnie potraktuje. Wiem, że wy odbieracie go w zupełnie innym świetle niż ja. Widzicie w nim złoczyńce, który nie zasługuje na miłość. Faceta, który poniża swoją kobietę. Widzicie potwora, który nie zasługuje na życie w normalnym społeczeństwie. Ale wiecie jaka jest prawda ? Mario tak naprawdę to świetna podpora po nieudanym dniu, która zawsze pocieszy i przytuli. Jest to chłopak, który potrafi wywołać u mnie uśmiech najmniejszym gestem. Osoba pamiętając o każdej najmniejszej rocznicy. Kiedy trzeba najlepsza przyjaciółka, która zabiera cie na skraj miasta, abyś pod gołym niebem mogła wszystko opowiedzieć. Jest czuły i kochający. Zawsze gdy zasypia przytula mnie mocno do swej piersi, bojąc się, że gdzieś mu umknę. To najwspanialszy facet pod słońcem, który ma tylko jedną wadę.
Jest konformistą, który w życiu obrał zły autorytet...
" Nie zasługuję na Ciebie, prawda kochanie ? "
- Wiem, że nie akceptujesz mojej decyzji - uśmiechnęła się smutno i wzięła do rąk czerwony kubek z herbatą.
- Skoro to wiesz, to dlaczego nie zmienisz zdania i nie odejdziesz ? - spytał, w jego oczach można było dostrzec cień zawiedzenia.
- Wtedy nie byłabym szczęśliwa Marco - położyła dłoń na jego dłoni i spojrzała w jego piękne oczy. Wcześniej nie zwracała uwagi na ich wyrazistą, błękitna barwę, która od zawsze jej się podobała.
- Eleno, jak możesz być szczęśliwa z kimś takim - niedowierzał - czy ty naprawdę nie widzisz jak on Cię traktuje ? - blondyn ułożył usta w dziwnym grymasie. Elena westchnęła cicho. Naprawdę nie chciała się teraz z nim kłócić, ale nie mogła zrozumieć dlaczego Reus nie jest w stanie zaakceptować jej decyzji.
- Marco, ale błagam, postaw się w mojej sytuacji - poprosiła - czy gdybyś naprawdę kogoś kochał, byłbyś w stanie tak po prostu odpuścić ? - spytała cicho.
- Nie... - chciał powiedzieć coś jeszcze, ale w tym momencie do pomieszczenia wszedł jego przyjaciel w naprawdę fatalnym stanie. Marco uśmiechnął się do niego.
- Witaj Mario - blondyn wstał i podał mu rękę.
- Cześć Reus, nie uprzedzałeś, że przyjedziesz, wiec co tu robisz ? - spytał brunet, który usiadł na krześle obok swojej dziewczyny i chwycił jej dłoń. Ona uśmiechnęła się do niego, wstała i usiadła mu na kolanach.
- Marco był w pobliżu, więc zadzwoniłam do niego, żeby wpadł - wyjaśniła Elena uśmiechając.
- No więc kolego, opowiedz jak tam w domu - zaczęli długie rozmowy, których tematy chyba nigdy się nie wyczerpują. A ona, tylko siedziała i w zamyśleniu słuchała, ciesząc się, że ten dzień może spędzić wśród dwóch najważniejszych osób w jej życiu...
" Kochaj mnie
Kochaj mnie
Kochaj mnie nieprzytomnie
Jak zapalniczka płomień
Jak sucha studnia wodę
Kochał mnie namiętnie tak
Jakby cały świat się skończyć miał... "
- Fajnie, że nas odwiedził, prawda ? - spytał Mario, który leżał przytulony do swojej dziewczyny na kanapie w salonie.
- Tak. Cieszę się, że cały czas o nas pamięta mimo, że mieszkamy w Monachium - pocałowała go w policzek, a dalej usta pokonała drogę do jego ust. Przywarli do siebie, mocno. Z czasem ich pocałunki były coraz bardziej namiętne. Elena zdjęła jego koszulkę i rękoma napierała na idealnie wyrzeźbiony tors, który po prostu uwielbiała. Zaczęła rozwinąć jego spodnie, ale wtedy on powstrzymał jej dłoń.
- Kochanie, przecież wiesz, że nie możemy - pocałował ją czułe w czoło. To nie tak, że nie chciał. Bardzo chciał, tylko po prostu bał się, że może wyrządzić jej krzywdę.
- Dlaczego ? - spytała smutno, była zawiedziona.
- Eleno, przecież wiesz, jaki w ostatnim czasie jestem nieprzewidywalny, nie panuję nad sobą. Boję się, że zrobię Ci jakaś krzywdę - przytulił ją mocno do swojej piersi. Naprawdę nie chciał sprawiać jej przykrości.
- Ufam Ci Mario, naprawdę Ci ufam - splotła ich palce w jedność. Wtedy wiedział, że nic nie może im stanąć na drodze, nawet jego drugie oblicze, które nieoczekiwanie przejmuje kontrolę nad jego ciałem. Wstał i wziął swoją ukochaną na ręce, a potem ruszył w stronę sypialni, którą czasem wspólnie dzielili. Tam kochali się tak jak za starych dobrych czasów. Jakby byli tymi samymi ludźmi sprzed kilku lat. Jakby własnymi słowu czy czynami nie wyrządzali sobie nawzajem krzywdy fizycznej lub psychicznej. Jakby nic się nie stało, ale przecież to wszystko to tylko kłamstwo... Każdy skrywa jakieś tajemnice, a w szczególności Mario...
Czy każdy, kto przeczyta ten rozdział może zostawić komentarz, który będzie zawierał choćby emotikona ?
Chciałabym zobaczyć ile Was tutaj jest.
Z góry dziękuję ;)